poniedziałek, 9 września 2019

7.09.2019 B7D - 64 km

Zakochałem się w biegach ultra, bo tylko one dają wolność mojej osobowości. Kiedy przykleiła się do mnie kontuzja, w sercu pojawił się niepokój - "będę mógł jeszcze kiedyś stanąć na starcie i przeżyć jakiś bieg bez bólu? 🤔".
🔺️ Tyle planów było na ten rok, a rzeczywistość je na bieżąco weryfikowała. Bardzo chciałem zmierzyć się z dystansem 100 kilometrów i zawalczyć o złamanie 11 godzin 😈. Wrzesień się zbliżał, a ja byłem zdecydowany zrezygnować ze wszystkich startów. Kto doświadczył kontuzji, wie o czym piszę - choć staram się ludzi motywować do tego, by nie poddawali się, ja pierwszy raz poczułem, że lepiej zostać przy treningach niż męczyć nogę 🥺.
🔻 Mam jednak ogromne szczęście i ludzi, którzy nawet na chwilę nie wątpią we mnie. Zatem mimo niepewności w porozumieniu z Kaciorem Grzonką zweryfikowałem plany i postanowiłem pobiec 64 km, bez założeń 🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️.
🔺️ Już nie czas, a walka o odzyskanie wiary, że mogę, były dla mnie naistotniejsze 😊. W piątek zameldowałem się w biurze zawodów na 15 minut przed jego zamknięciem - byłem pewien, ze to znak, że nie mam biec, ale mima żony mówiąca "weź, nie pierdol" była jednoznaczna 🙈. Wiedziałem, że choćbym mówił, że umieram z bólu, muszę wystartować.
🔻 Nastawiłem budzik na 7:30, startować miałem o 7:15 😈. O 4:40 poczułem jednak jak osobista diablica zmusza mnie do opuszczenia łóżka - nie udało się, jednak pobiegnę...
🔺️ Pobiegłem, a po 7 godzinach i 34 minutach przekroczyłem metę 😎. Był to fantastyczny bieg - nie spinałem się, bo chciałem sprawdzić jak się ma moje kolano. Ono tylko raz dało o sobie znak, a później pozwoliło bezboleśnie przemierzyć trasę krynickiego festiwalu 🏃‍♂️🏔🏃‍♂️. Wspaniała atmosfera, jedyni w swoim rodzaju wolonatriusze - szczególnie ściskam Panią, która w Bacówce pod Wierchomlą dwoma gąbkami chlusnęła mi w twarz 🚿, piękne widoki i przede wszystkim ultra rozmowa "ja" z przyrodą, uświadomiły mi jak bardzo mi tego brakowało, jak bardzo kocham przemierzać ultra dystanse, pokonywać wszystkie słabości, uczyć się pokory 🥰.
🔻 Przemierzając ostatnie 300 metrów do mety, poczułem niesamowite dreszcze - zrobiłem to, wróciłem! Czeka mnie jeszcze długa droga, o kolano muszę dbać cały czas, jednak jestem pewien, że chcę doświadczać ultra radości częściej 😉.
🔺️ 33 miejsce na 500 zawodników to mój wczorajszy sukces. Ponadto duma trenerska moje serce ogarnęła, bowiem Maruda lekką nogą pokonała dystans 64 kilometrów, a Wojtek złamał o 30 minut swój rekord na trasie 100 kilometrów. To wspaniałe małżeństwo swoją pasją do biegania zaraziło syna, który debiutując w biegach górskich zaorał wczoraj 35-kilometrową trasę. Jestem z Was meeega dumny, gratuluję 😊😊😊.
🔻 Wam wszystkim dziękuję za wiarę i namawiam - biegajcie ultra, to jest to 😎!
‼️Na koniec bardzo dziękuję Żonie ❤️ za najlepszy support w życiu i na zawodach, bez Ciebie na pewno by się nie udało ☀️

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz