poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Dziki Groń 64,5 km w Szczawnicy

21.04.2018 START g. 7:00
Bez zbędnego spinania, na loozie - takie były moje założenia biegu w Szczawnicy. Ze względu na ból w kolanie do samego końca miałem myśl, aby dystans Dzikiego Gronia zamienić na Wielką Prehybę i nie pobiec 64 a 44 kilometry. 
Ambicja okazała się jednak silniejsza i o założeniach szybko zapomniałem. Cały tydzień piejdania nóżki zregenerował ją i jest jak nowa😎. Dlatego pozostałem przy trasie Dzikiego Gronia! Wiedziałem, że bieg ten ma mi dać radość, więc planowałem go ukończyć w 9 godzin 🏃‍♂️. Mina Ani jednak sprawiła, że choć wydawało mi się to nieosiągalne, zacząłem wierzyć, że nie doceniam swoich możliwości. Jak to się mówi: wiele razy powtarzane kłamstwo, w którymś momencie zaczyna być prawdą 🤔.
I tak nie mogąc spać, cały czas zastanawiałem się, czy jej założenia rzeczywiście nie są w zasięgu moich nóg?!?🤨
5:40 śniadanko do łóżka i kilka słów motywacji. Wychodząc na start, wiedziałem, że 64 kilometry mają przynieść mi 64 kilogramy radości .
Szybko jednak okazało się, że wiara Ani jest silniejsza od moich założeń. Nie w 2 godziny, a w 1:36 udało mi się wdrapać na Przechybę i rozpocząć człapanie do Rytra 🙄. Tak - człapanie, gdyż paluszek od nóżki zaczął utrudniać mi zbiegi. Jednak dobrzy Biegacze umilili mi ten czas ciekawymi rozmowami i wymianą doświadczeń!
Na punkcie odżywczym, w odpowiedzi na moje przeraźliwe jęki, usłyszałem tylko, że przecież mam łyknąć przeciwbólową i pchać do przodu 😏. W sumie stwierdziłem, że to nie jest głupi pomysł i nie zwarzając na to, co podpowiadał mi głowa, pobiegłem dalej.
... dalej było pięknie: ból odpuścił - mogłem biec jak szalony. Pogoda, choć meeeega słoneczna, stworzona dla mnie. Ciepłe promienie słoneczne i górskie widoki były moim paliwem. Mogłem gnać do przodu i nic mi nie dokuczało. Na Obidzy znalazłem się tak szybko, że sam nie dowierzałem. Następnie zdobyłem Durbaszkę wyruszyłem ku mecie i STOP 🛑. Zawitał pan Skurcz. Uczepił się tak mocno mej łydki, że poczułem jak z pociągu ekspresowego przesiadłem się do autobusu PKS 😨.
Ręczny zaciągnięty i co dalej? 😣
"Możesz więcej, niż Ci się wydaje, pokonaj wszystkie słabości" - przewijało się w mojej głowie i z całych 💪. Zacisnąłem zęby, ale nie mogłem biec na pełnym loozie😡.
sił starałem się nie poddawać. Minęło mnie kilku zawodników, ale nie to było ważne. Byle dobiec do końca i nie dać się pokonać Skurczom
Mimo trudności, nie po 9 godzinach, a po 8:02 pokonałem metę! Co za szczęście, jaka radość??
Czuliście to kiedyś? Pokonać niemożliwą granicę, być dalej niż głowa zakładała?
Czuć, że możecie wszystko, tylko musicie o to powalczyć?
Poczułem jakbym zdobył skrzynię ze złotem, skarb, o którym marzą wszyscy! Moje niepowtarzalne, jedyne w swym rodzaju 18 miejsce jest najpiękniejszą nagrodą za podjęty wysiłek!
Wiem jedno, żaden inny bieg nie wyssał ze mnie tyle energii, co ten. Cały czas brakowało mi napojów, mimo że uzupełniałem je na bieżąco. Bezchmurne, upalne niebo dało się jednak we znaki. Efekt=odwodniłem się. Tuż po wyruszeniu w kierunku domu, padłem na chodnik jak długi, co mogliście ujrzeć na zdjęciu. Nie byłem w stanie zrobić nawet kroku przed siebie 🤕.
Czy mogłem być klasyfikowany wyżej? Nie! To był mój start i tutaj dałem z siebie wszystko. 8:02 to mój wspaniały wynik! 18 msc na 400 zawodników! 😁😁😁
Teraz czas pracować dalej i stawać się lepszym dla siebie! Może uda mi się pokonać tę metę w 7:30? 🤔 Czas pokaże 🤗.
A na koniec najważniejsze podziękowania dla Anna, bez niej nie ukończył bym zawodów w takim czasie, to ona wstała i zrobiła mi śniadanko, następnie pojechała do Rytra i czekała na mnie i naładowała energią. Później Obidza i ta cola mocy, a na mecie zimne piwko i uścisk 🤝 Dziękuję Kochanie, wiesz, że jestem nieznośny, ale tylko Ty mnie możesz znieść ❤️
Paweł Grzonka Paweł Grzonka - Bieganie nadaje życiu rytm dziękuję za przygotowanie i wiarę!



piątek, 20 kwietnia 2018

Pieniny i Beskid Sądecki

20.04.2018 
Pakiet odebrany, ciepło, fajnie i przede wszystkim z Anią 
Jutro od g. 7:00 na trasie Dzikiego Gronia 64km i ok 3100 m up, bez założeń, bez spiny i tylko ciesząc się górami ⛰️⛰️🏔️🏔️

19.04.2018 
Górskiej przygody dzień drugi dobiega końca. Dziś spokojnie z Rytra wyruszyłem w kierunku Niemcowej, zaś Jackową Pościel do Piwnicznej Zdrój. Łącznie pokonałem 13 kilometrów w otoczeniu budzącej się do życia przyrody. Delikatny powiew wiatru, ciepłe promienie słoneczka, górskie widoki i przyjemny szelest liści towarzyszyły mi całą drogę. Aż nie chciało się spieszyć!
Pierwszy kilometr powspinałem się razem z Anią, i nie dziwiąc się już, dwukrotnie zgubiliśmy szlak 🤨. Niezrozumiałe jest jednak, że ona już tym się nie martwi - idzie i mówi, że gdzieś trafi 😂. Lękałem się ją zostawić, stąd też mój niepokój osiągnął zenitu, gdy w Piwnicznej nie było jej w umówionym miejscu 🤣😂. Okazało się jednak, że zatrzymała się tylko by zapewnić mi napojów mocy i szybko dotarła do mnie! Kamień z serca - inaczej musiałbym dymać ponad 40 km 🤣.
Dalej wyruszyliśmy do Bacówki na Obidzy! Piękny dzień, piękne chwile 😎. Doceniajcie to, co posiadacie, nie zastanawiacie się nad lepszą wersją Waszego życia. Trwająca wersja jest najlepsza! Aaaaaaa i trenujcie, róbcie to, co daje Wam radość! Biegać, skakać - marsz! 🏃‍♀️🏃‍♂️🏃‍♀️🏃‍♂️ #speedfeet16 #run #wiosna #razemnajlepiej #trening #las #gory#rytro #niemcowa @ Rytro
18.04.2018 
Pierwszy start w tym sezonie zbliża się wielkimi krokami. Także w ubiegłym roku 18 kwietnia zawitaliśmy w Szczawnicy. Tylko ostatnim razem przekopywaliśmy się przez zaspy śniegu, a obecnie cieszymy się piękną wiosną.
Korzystając z uroczej, górskiej okolicy nie zwlekaliśmy długo i tuż po zaparkowaniu samochodu, założyliśmy biegowy strój i wyruszyliśmy na wspólny trening.
Po 3 kilometrach Ania opuściła mnie, twierdząc, że nie będzie narażać mnie na zbyt wolne tempo, które w moim przypadku zawsze kończy się kontuzją 😂. Każdy więc pobiegł w swoją stronę - ja zdobyłem Bereśnik i mając wokół siebie przepiękne widoki wróciłem do punktu, gdzie czekała Ania. Musieliśmy wrócić razem, gdyż mogłabym później godzinami jej szukać 😂. Jestem bardziej niż pewien, że prędzej trafiłaby do Śmigla niż naszego miejsca noclegowego 😎.

Trening nie był intensywny, ale piękny, bo razem 🌻. Ps Garminek ukazał taką informację: "stan treningu: regeneracja". Czerpcie z życia jak najwięcej! Macie je jedno i tylko ono jest wyjątkowe 🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️.