poniedziałek, 18 lutego 2019

Janusz - pogromca Sahary


Nasze drogi połączyła wspólna pasja – bieganie. Mając marzenie przebiec 120-kilometrowy dystans z przeszkodami na Pustyni Sahara w południowym Maroku, Janusz odezwał się do mnie – bo biegam ultra. Poprosił, abym przygotował go do tych ekstremalnych zawodów.
            Zanim podjąłem decyzję o podjęciu tego wyzwania, poddałem analizie wszystkie „za” i „przeciw”. Nie mam doświadczenia w tego rodzaju biegach, a nie chciałbym rozczarować zapalonego zawodnika. Zatem zagłębiłem się w specyfikę tych zawodów i postanowiłem przeżyć wspólnie pustynną przygodę.
            Janusz Olejnik to 44-letni mieszkaniec Koszanowa, szczęśliwy mąż i ojciec dwojga dzieci. Sportową przygodę rozpoczął w Pogoni Śmigiel, gdzie przez ponad 20 lat grał w piłkę nożną. Poszukując jednak przygody przesiadł się na rower i wziął udział w zawodach zdobywając Śnieżkę i Szrenicę. Uważając, że na wszystkie polskie szczyty już wjechał, postanowił zatracić się w bieganiu terenowym z przeszkodami.
            W 2016 roku przekroczył, a raczej wbiegł na metę pierwszych zawodów. Od tego czasu zaczął podejmować coraz więcej biegowych wyzwań, często zajmując czołowe miejsca w kategorii open lub w swojej kategorii wiekowej +40. Do największych osiągnięć zalicza Mistrzostwa Polski Samorządowców w Runmageddonie w Pabianicach, gdzie w 2017 roku został v-ce mistrzem w kat. open i mistrzem w kategorii +40.
            Dlaczego zatem zrodził się pomysł na zawody na Saharze? Postanowił sprawdzić, ile jest w stanie pokonać człowiek. Sam śmieje się, że „jego chora głowa stworzyła ten pomysł”. Przybliżę Wam, z czym już wkrótce zmierzy się Janusz:
Runmageddon Global na Saharze rozpoczyna się 11. marca wylotem z Krakowa do Marakeszu.
Dystans, który wybrał to Sahara 120 składający się trzech etapów biegu z przeszkodami. Zawodnik każdego dnia będzie miał do pokonania około 40 km przez marokańską pustynię, gdzie na pewno natrafi na przeszkody naturalne, takie jak: skalne grzbiety, wodę i błoto w rozlewiskach rzek, a także na przeszkody znane z polskich edycji Runmageddonu. Zawodnicy spać będą w namiotach na pustyni, a ostatni etap zawodów kończyć będą moje ukochane góry. Całe zawody zamknie 7-kilometrowy bieg przyjaźni.
            Kiedy zapytałem Janusza, skąd czerpie energię do podejmowania tak nieludzkich wyzwań, bez wahania odpowiedział, że to wsparcie rodziny jest Jego największą siłą. Mój nowy zawodnik kocha bieganie po lesie, otwartym terenie o świcie słońca, a także po ośnieżonych górach.
Dlaczego postanowiłem Go przygotować do tych zawodów? Rozumiem jak ważne jest walczyć o swoje, nawet najbardziej dzikie marzenia. Mnie nie fascynuje bieganie po terenie płaskim, a i Janusz szuka w biegu urozmaicenia, dlatego łatwo było nam nawiązać kontakt. Po 7 miesięcznych przygotowaniach i postępach, które zrobił nasz Dzik, wiem, że po powrocie z Sahary będę mógł Wam przybliżyć Jego opowieść o spełnieniu biegowego szaleństwa. Trzymam kciuki i zakop tę pustynię!