sobota, 27 lipca 2019

Duszniki Zdrój na jeden dzień

Nieco ponad miesiąc minął od Biegu Rzeźnika, a nasze serca już mocno zatęskniły do górskich pejzaży 🏞. Cóż zatem nam pozostało? 🤔
Nakarmiliśmy "kartofla" (czyt. czterokołowy wehikuł czasu transportujący nasze cztery litery w różne ciekawe miejsca), dotankowaliśmy nasze brzuchole tradycyjnie na Orlenie i wyruszyliśmy w stronę Polanicy Zdrój 😊.
Ostatecznie wylądowaliśmy w Dusznikach Zdrój, gdzie rozstałem się z Żoną, by każdy mógł odetchnąć w pięknych okolicznościach 🏃‍♀️💦.
Nadal me paskudne, a zarazem jak bardzo niezbędne kolańsko, nie pozwala mi biegać w komforcie 😥. Jednak nie dam się, będę je piejdać, rehabilitować tak długo, aż nie zrozumie, że RUN to moje drugie imię 🤭. Dziś przebiegłem 26 luźnych, ale jak cudownych kilometrów. Walczymy i zmierzamy, mam nadzieję, w dobrym kierunku 🔃.
Ania jednak, mimo że uparta i silna, to nadal odczuwa rzeźnikowe zmęczenie😓. Przebiegła 18,7 kilometrów, z czego na 15 chciała zostać z chrząszczami na łącę. Ten uparciuch, nikt nie wie czemu, bardzo często ma ochotę poddać się tuż przed metą - może musiałbym jej nutellę przed nosem przywiązać? 🤔 Jest to myśl do rozważenia 😁 (ps dziś nawet woda jej śmierdziała 😂).
Takie spontany dodają nam mnóstwo energii na bardzo długo 🏔. Było dziś nam ciężko, ale wracamy mega szczęśliwi 🥰.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz