W końcu czuć wiosnę! 13 kwietnia 2016 r. tuż po konferencji, korzystając z okazji, że znajdowałem się blisko górskich terenów, podjechałem do Sobótki zrobić trening. Tym razem nie do końca byłem przekonany, czy jest to dobry pomysł, gdyż w głowie nic innego się nie rodziło, jak proste "odpuszczam, nie chce mi się". Miałem wrażenie, że nogi moje ważą przynajmniej z pięć ton, a założenie butów okazało się zadaniem o niebywałej trudności.
„Sznupa”, „Radny”, czy „Jurgus” czyli śladami pędzącego, górskiego dzika.
czwartek, 14 kwietnia 2016
Strój do biegania musi być zawsze w bagażniku :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nic, tylko trenować!
OdpowiedzUsuńBrawo Marcin!