Tatrzański DNF bolał, dlatego postanowiłem nie popełnić błędów BUGT, zakasać rękawy i zmierzyć się z urodzinowym prezentem w Piwnicznej Zdrój
.
Od początku noga podawała na tyle dobrze, że na mecie czułem niedosyt , bo mogłem dalej, mogłem szybciej .
Żołądek nie bolał, skurcze nie chwytały, a zojdakowy doping dodawał energii i na podbiegi i na zbiegi . Zatem skłamałbym, gdybym pisał, że było mi źle.
To był dobry bieg, dziękuję Wam za wspaniałe wsparcie i niezawodne "pchanie kropki"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz