



Pocztąkowo miało to być 130 km, jednak ból przyczepił się i postanowił jeszcze przez jakiś czas utruć mi życie
😤. Wahałem się do końca, czy zdecydować się na 45, czy 68 kilometrów. Padło na ten drugi dystans, dzięki czemu dziś o 6:00 stanąłem na starcie
🏃♂️!


Nie było łatwo, niestety stopa cały czas doskwiera
😕. Moje ukochane podejścia wymagały ode mnie o wiele więcej wysiłku niż zwykle
🧗♂️
🧗♂️. Każdy krok w górę wywoływał ból, jednak parłem do przodu. Natomiast zbiegi, choc nigdy nie były moim konikiem, dziś okazały się jeszcze bardziej skomplikowane
😶. Jak postawić stopę? mogę pognać, czy zachowawczo będzie bezpieczniej? Uwierzcie, nigdy wcześniej tak często nie rozmawiałem ze swoją stopą
🤗. I co jest gorsze, zdziwiłem się: ona jest bardziej upierdliwa niż Ania
😂.






Większych przygód nie było, choć tutaj Anna mogłaby się pochwalić swoimi nawigacyjnymi umiejętnościami i zdolnościami szybkiego nawiązywania kontaktu nawet z obcokrajowcami
😂. Jak założy sobie, że coś ma zrobić, żadna siła jej nie zatrzyma, nawet cieknący flask
🤯!


Choć bieg ten nie należał do łatwych, to jestem przeszczęśliwy
☺Udało mi się minimalnie pokonać zeszłoroczny rekord i zakończyć go na 11 miejscu na 450 7:29h 3000m up
🥂
🍾



Ponadto ogromny szczunek mam dla Wojciech i Anna, choć i dla nich nie był to łatwy start, to bez kozery mówię: są to najlepsi biegacze z jakimi ten świat miał do czynienia
🤩
🤩.


Krzysztof, dziku Ty i Tobie gratuluję
👏
👏, dystans maratonu pokonany w godnym stylu
🥂! Rutek, o Tobie nie trzeba nic pisać - czapki z głów!



Dzień pełen wrażeń uznaję za zakończony sukcesem
🥇
🎉
🥇
🎉
🥇! Dziękuję Wam za wsparcie i każde dobre słowo
🤗!






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz