Zrobiłem to
Jestem finisherem Biegu Ultra Granią Tatr 2024 
. Bajka!


Nie złamałem się, mimo że to był najtrudniejszy i najbardziej wymagający start, z którym przyszło mi się zmagać, a w sumie na który sam się zapisałem i zapłaciłem za niego 
.


Kiedy podchodząc na Ornak moje przywodziciele zostały zaatakowane przez skurcze, dokładnie tak samo intensywnie jak w zeszłym roku oraz w tym samym miejscu, zwątpiłem, czy jestem w stanie jeszcze raz ukończyć ten bieg
.

Świadomość, że przede mną bieg z Murowańca przez Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów do Wodogrzmotów Mickiewicza wywołała we mnie niepokój 
. Ujmując prościej - pioruńsko w górę (drabinką do nieba i nazot), następnie zwijanie się w jeżową kulkę i dostanie się na dół - powtórz kilkanaście razy, aż dotrzesz do miejsca, z którego ponoć będzie już tylko małe pioruńsko w górę i łagodniejsze w dół
.



Zrobiłem to, bo obiecałem sobie, że jedyną zmienną, która w tym roku mnie powstrzyma przed ukończeniem tego biegu, bez względu w jakim czasie, to będzie burza 
.


24.08. jednak na niebie poza prażącym słońcem i delikatnie chłodzącym wiatrem niewiele można było dostrzec (domyślcie się, co się ze mną działo, skoro widziałem wiatr
). Też tak mieliście kiedyś?
.


Zatem, choćbym miał być ostatni na mecie, postanowiłem tym razem ja "przywalić" skurczom
.

Dodatkowo mega wsparciem był telefon Mateusz, po którego motywacji musiałem wkulać się na to Krzyżne, inaczej nie mógłbym pokazywać się w okolicach Poznania, dzięki Dziku
!

Także bezcenne rady Dawid Rosolski, shoty magnezowe i moja siła zawieszenia na Zosi szyi medalu pomogły mi nie poddać się.
Zbiegając do Wodogrzmotów z daleka słyszałem krzyk córki "Tatuś dajesz, Tatuś go", dlatego nie było opcji, żebym sam mógł zejść z trasy. Musieliby siłą zmusić mnie, abym nie dotarł na metę

Na 10 kilometrów przed upragnionym celem dogoniłem biegacza, który zmagał się z ogromną niedyspozycją żołądkową
. Okazał się on moim tatrzańskim bratem biegowym. Nasze ścieżki zbiegły się już w zeszłym roku, kiedy nasza przygoda na BUGT zakończyła się DNF, zeszliśmy z trasy na Murowańcu w tym samym czasie. W tym roku ostatni odcinek pokonaliśmy razem, wzajemnie się motywując, kiedy ja nie miałem siły podchodzić, a Dariusz miotało w miejscach, gdzie ja mogłem szybciej. Odnajdując w sobie siłę, dawaliśmy ją sobie na wzajem i upragnioną metę przekroczyliśmy wspólnie spełniając to szalone marzenie. Czas 15:33:53 to dla mnie spełnienie pod każdym względem
.


Jak przebiegłem to w niespełna 13 godzin w 2015 roku, nie pytajcie. Tym razem byłem przygotowany mocniej, posiadałem większe doświadczenie i uważam, że nie zaniedbałem niczego. Wykonałem 200% treningów, przez ponad miesiąc uzupełniałem magnez i potas, dbałem o regenerację. Nie mam sobie nic do zarzucenia
. A wynik, tak serio - dla mnie nieistotny. Spodenki finishera są cenniejsze niż weselny garnitur (nie narażając się żonie - któryś tam weselny, a nie ślubny
).


Ps. Najlepszy support na świecie - moja Żona Anna, gdyby nie Ty to pewnie bym się poddał, dziękuję za wszystko, bo mało kto wie, ale logistyka pomocy w trakcie biegu to skomplikowana sprawa 

BUGT: 71 km i 5000 m up. Z 400 startujących skończyło 184 osoby.
---------------------
Dzień przed:
Pakiet odebrany, słowo się rzekło - jutro, o 4:30 stanę na starcie biegu, przed którym czuję duży respekt
.

Przede mną do pokonania 71 kilometrów wiodących szlakami turystycznymi polskich Tatr Zachodnich oraz Wysokich. Trasa jest wymagająca technicznie: ekspozycja, dużo skał, luźnych kamieni, spore przewyższenia i pogoda, która w tym roku ma nas rozpieszczać swoim gorącem 
.


Trzymajcie kciuki i "pchajcie" ile sił, bo Zosia od wczoraj prosi mnie o medal
.

Do usłyszenia! 

Tutaj można śledzić mnie na żywo https://poltrax.pl/bugt
Ps






