Nasze drogi połączyła
wspólna pasja – bieganie. Mając marzenie przebiec 120-kilometrowy dystans z
przeszkodami na Pustyni Sahara
w południowym Maroku, Janusz odezwał się do mnie – bo biegam ultra. Poprosił,
abym przygotował go do tych ekstremalnych zawodów.
Zanim podjąłem decyzję o podjęciu
tego wyzwania, poddałem analizie wszystkie „za” i „przeciw”. Nie mam
doświadczenia w tego rodzaju biegach, a nie chciałbym rozczarować zapalonego
zawodnika. Zatem zagłębiłem się w specyfikę tych zawodów i postanowiłem przeżyć
wspólnie pustynną przygodę.
Janusz Olejnik to 44-letni
mieszkaniec Koszanowa, szczęśliwy mąż i ojciec dwojga dzieci. Sportową przygodę
rozpoczął w Pogoni Śmigiel, gdzie przez ponad 20 lat grał w piłkę nożną.
Poszukując jednak przygody przesiadł się na rower i wziął udział w zawodach
zdobywając Śnieżkę i Szrenicę. Uważając, że na wszystkie polskie szczyty już
wjechał, postanowił zatracić się w bieganiu terenowym z przeszkodami.
W 2016 roku przekroczył, a raczej
wbiegł na metę pierwszych zawodów. Od tego czasu zaczął podejmować coraz więcej
biegowych wyzwań, często zajmując czołowe miejsca w
kategorii open lub w swojej kategorii wiekowej +40. Do największych osiągnięć
zalicza Mistrzostwa Polski Samorządowców w Runmageddonie w Pabianicach, gdzie w
2017 roku został v-ce mistrzem w kat. open i mistrzem w kategorii +40.
Dlaczego
zatem zrodził się pomysł na zawody na Saharze? Postanowił sprawdzić, ile jest w
stanie pokonać człowiek. Sam śmieje się, że „jego chora głowa stworzyła ten
pomysł”. Przybliżę Wam, z czym już wkrótce zmierzy się Janusz:
Runmageddon Global na
Saharze rozpoczyna się 11. marca wylotem z Krakowa do Marakeszu.
Dystans, który
wybrał to Sahara 120 składający się trzech etapów biegu z przeszkodami.
Zawodnik każdego dnia będzie miał do pokonania około 40 km przez marokańską
pustynię, gdzie na pewno natrafi na przeszkody naturalne, takie jak: skalne
grzbiety, wodę i błoto w rozlewiskach rzek, a także na przeszkody znane z
polskich edycji Runmageddonu. Zawodnicy spać będą w namiotach na pustyni, a
ostatni etap zawodów kończyć będą moje ukochane góry. Całe zawody zamknie 7-kilometrowy
bieg przyjaźni.
Kiedy zapytałem Janusza, skąd
czerpie energię do podejmowania tak nieludzkich wyzwań, bez wahania
odpowiedział, że to wsparcie rodziny jest Jego największą siłą. Mój nowy
zawodnik kocha bieganie po lesie, otwartym terenie o świcie
słońca, a także po ośnieżonych górach.
Dlaczego postanowiłem Go przygotować do tych
zawodów? Rozumiem jak ważne jest walczyć o swoje, nawet najbardziej dzikie
marzenia. Mnie nie fascynuje bieganie po terenie płaskim, a i Janusz szuka w
biegu urozmaicenia, dlatego łatwo było nam nawiązać kontakt. Po 7 miesięcznych przygotowaniach i postępach, które zrobił nasz Dzik,
wiem, że po powrocie z Sahary będę mógł Wam przybliżyć Jego opowieść o spełnieniu
biegowego szaleństwa. Trzymam kciuki i zakop tę pustynię!